Aby porozmawiać z Anną Szczotką, trzeba bardzo dokładnie patrzeć na zegarek.
– Owszem – mówi tegoroczna mistrzyni Europy z Bratysławy i mistrzyni Polski z Ostrołęki – dziś możemy porozmawiać, ale tylko od godz. 10.35 do 10.55.
Skąd taka dokładność? To proste: akurat o tej porze w polskich szkołach trwa duża przerwa. A tak się właśnie składa, że Anna Szczotka od pięciu lat pracuje jako nauczycielka WF w Zespole Szkół Ponadpodstawowych nr 2 w Jaworznie i bardzo poważnie traktuje swoje obowiązki. W szkole, jak to w szkole: aby cokolwiek usłyszeć z jej opowieści, trzeba najpierw zamknąć drzwi pokoju nauczycielskiego, który aż trzęsie się od hałasu, dobiegającego z korytarza. Niestety, opowieść będzie krótka. Akurat taka, jak duża przerwa w szkole.

Najbardziej niezwykły element w karierze sportowej Ani Szczotki to fakt, że jest mamą dwu wspaniałych córek: 8-letniej Dominiki i 3-letniej Emilki. Jeszcze większe uznanie budzi okoliczność, że pięcioletnią przerwę pomiędzy przyjściem na świat jednej i drugiej pociechy Ania Szczotka wykorzystała na uprawianie swojej koronnej konkurencji, czyli fitness sylwetkowego. Na przykład w 2004 roku zdobyła srebrny medal na Mistrzostwach Polski i IV miejsce na Mistrzostwach Europy w Portugalii. Nie trzeba tłumaczyć, jaką nadzieję budzą te fakty w sercach wszystkich naszych wspaniałych fitnesek. Przecież większość z nich celowo opóźnia macierzyństwo, ponieważ nie wyobrażają sobie, że jako matki nadal mogłyby wspaniale wyglądać i zdobywać medale na najpoważniejszych imprezach.
Już jako 9-letnia dziewczynka Ania Szczotka rozpoczęła uprawianie akrobatyki sportowej. Nie osiągnęła w tym sporcie znaczących sukcesów, być może dlatego, że jest to dyscyplina zespołowa, uprawiana w grupach dwu- lub trzyosobowych. Z akrobatyką Ania Szczotka rozstała się dopiero po rozpoczęciu w 1994 roku studiów na AWF w Katowicach. Cztery lata później była już magistrem ze specjalizacją nauczycielską, a także uprawnieniami trenera akrobatyki sportowej. Właśnie w tym czasie poznała Bogdana Szczotkę, swego przyszłego męża, który już wówczas zaliczał się do najlepszych kulturystów świata, ale w przyszłości zamierzał zostać trenerem tej dyscypliny. No i został – i to z takim powodzeniem, że dziś nie ma chyba w Polsce zawodnika i zawodniczki, którzy by się z nim nie konsultowali w sprawach dietetyki i metodyki treningu. A już kto jak kto, ale Ania Szczotka nie ukrywa, że bez pomocy męża nie byłoby mowy o jej tegorocznych sukcesach. Startując w kategorii do 163 cm, w tym roku występowała z wagą startową 51 kg. Poza sezonem startów Ania Szczotka jest o 5-6 kg cięższa. Ania jest zwolenniczką raczej długiego okresu przygotowań do startu, toteż już we wrześniu ub. roku zaczęła stosować dietę. A od stycznia tego roku budowała już formę startową, dbając szczególnie o separację mięśniu. Dokładnie według wskazówek swojego jedynego trenera.
– Mąż jest moim najlepszym doradcą – opowiada Ania Szczotka, zerkając nerwowo na zegarek – ponieważ ogląda mnie codziennie fachowym okiem i zawsze ma jakieś uwagi. Moją słabą stroną są mięśnie nóg (mam je za szczupłe) – więc ćwiczę bardzo dużo przysiadów z obciążeniem oraz prostowanie nóg na ławce. Na przykład ulubionym ćwiczeniem mojego męża (ale bynajmniej nie moim) są przysiady na jednej nodze na maszynie Smitha z obciążeniem 20 kg. Takich przysiadów wykonuję 10-12 w jednej serii, ale to dopiero rozgrzewka przed przysiadami ze sztangą.
Tak ćwiczy przysiady ANIA SZCZOTKA:
- 4 serie po 15-12 powtórzeń:
- 1 seria 40 kg
- 2 seria 60 kg
- 3-4 seria 70/80 kg
Niektóre zawodniczki skarżą się, że od przysiadów ze sztangą pojawiają im się mroczki w oczach, ale Ania Szczotka to twarda zawodniczka i o żadnych mroczkach nie ma mowy. Czasem tylko łapią ją kurcze, ale wtedy wystarczy naciągnąć nogę w stawie i po kłopocie. Zapewne zawdzięcza to mięśniom, rozciągniętym podczas uprawiania gimnastyki akrobatycznej, a może raczej genetyce? Jak przystało na nauczycielkę, Ania Szczotka traktuje swoje treningi z wyjątkową sumiennością. Po prostu ma wyrzuty sumienia, jeżeli z powodu szkolnych obowiązków musi opuścić choć jeden dzień na siłowni. Trenuje w siłowni Euro-Gym należącej do pana Wojtyły z Jaworzna, która znajduje się przy ul. Sportowej. Ania Szczotka pojawia się w tej siłowni pięć razy tygodniowo i trenuje średnio przez 60-90 minut. Do tego dochodzą ćwiczenia aerobowe, często wykonywane rano w domu (kiedy wszyscy jeszcze śpią), które zajmują jej dość dużo czasu: od 30 do 60 minut w zależności od tego, co radzi mąż i trener.
Zbliża się koniec przerwy, więc Ania Szczotka w pośpiechu opowiada nam jeszcze o swoich przyzwyczajeniach kulinarnych. W ciągu dnia zjada ok. 500 g mięsa (najczęściej jest to pierś kurczaka przyrządzana na kilka sposobów), ale głównym źródłem białka są dla niej placki z białka jaj kurzych, przyrządzane z domieszką płatków owsianych lub ryżu. Stara się jeść posiłki często -co trzy godziny – o ile nie stoi temu na przeszkodzie rozkład zajęć w szkole. Dość często zastępuje mięso kurczaka rybami, smażonymi na beztłuszczowym oleju. Mąż je dokładnie to samo, tylko nieco większe porcje i z dodatkiem smacznych, wysokokalorycznych sosów, na które może sobie pozwolić, ponieważ nie startuje już w zawodach. Stałym składnikiem diety państwa Szczotków są oczywiście suplementy i odżywki, takie jak aminokwasy, proteiny i spalacze tłuszczu w okresie przed zawodami.
Niestety, dzwonek nieubłaganie obwieszcza koniec wywiadu. Ostatnie pytanie, już na korytarzu: gdzie państwo Szczotkowie spędzą tegoroczne wakacje? – Ze względu na to, że jestem typem „domatora” – odpowiada Anna Szczotka – wolę krótkie, ale częstsze wypady, toteż nasz wyjazd nie będzie długi. Tegoroczne wakacje zamierzamy spędzić nad Bałtykiem w I połowie lipca, wliczając w to obóz kadry w Cetniewie.