Tego samego popołudnia dyżurny komendy w C. odebrał zgłoszenie od jednego z mieszkańców dziesię-ciopiętrowego bloku, jakoby na którymś z wyższych pięter jakaś kobieta głośnym krzykiem wzywała pomocy.
– Próbowałem zlokalizować mieszkanie, ale mi się nie udało. To był przeraźliwy krzyk: „ratunku!”. Wydaje mi się, że naprawdę komuś działo się coś złego -relacjonował jeden z sąsiadów.
Kilka minut później, przed wejściem do bloku, pojawił się policyjny radiowóz. Razem z mężczyzną, który zadzwonił pod numer 112, policjanci pojechali windą na siódme piętro, a tam zastukali do mieszkania, z którego najprawdopodobniej dochodził dramatyczny krzyk. Mężczyzna, który otworzył drzwi, był zaskoczony wizytą dwóch mundurowych.
– U mnie wszystko w porządku, nikomu nie dzieje się żadna krzywda. A co do krzyków, to nic nie słyszałem. Mam zamknięte okna, gra radio i telewizja, może te odgłosy zagłuszyły wołania – zapewniał stojących w progu mieszkania funkcjonariuszy.
Na jego ciele nie widać było śladów obrażeń, mężczyzna zachowywał się spokojnie i swobodnie. Także widok mieszkania z perspektywy drzwi wejściowych nie wzbudził ich podejrzeń, nie było widać żadnych śladów walki, toteż nie weszli do środka. Uwierzyli w jego słowa i udali się do innych mieszkań, gdzie również nie dowiedzieli się niczego na temat osoby wołającej o pomoc. Zakończyli więc podjętą interwencję.